2019-11-19

Filmotecka 01

Filmy. Ruchające... Znaczy ruszające się obrazki. Czym w zasadzie jest film raczej tłumaczyć nie muszę. Mogę co najwyżej dodać, że owo medium obejmuje wiele gatunków od tzw. Kina Familijnego, w które wliczają się też bajki przez dramaty, akcje, po kino dla dorosłych (w tym także XXX).
Ludzkość można podzielić na wiele typów kinomanów. Jedni nic nie robią tylko oglądają nonstop filmy i seriale, są tacy co oglądają dużo, tacy co oglądają filmy od czasu do czasu i jestem Ja - ustawiony jeszcze poniżej. Filmy - choć bardzo rzadko - to jednak oglądam i Filmotecka będzie kolejna subserią bloga, na której będę pisał co tam się oglądało ostatnio. Nie będę jednak spuszczał się nad każdym filmem jak przy Przegrałeś z Kretasem, ale po prostu rzucę siakieś info, krótki opis i moją ocenę w skali 0-10. Dodam też, że nie będzie to lista najlepszych filmów, ale tego co oglądałem i wcale nie mówię, że będą to filmy dobre. No i na każdy odcinek serii zbiorę przynajmniej pięć (lub więcej) filmów. Hunterowych sealów rozdawał nie będę choć opiszę jeśli filmowi by się należał. Zacznę od Lipca tego roku.

Moon (2009)
1:37, Dramat / Sci-Fi
Reż: Duncan Jones
Sam Rockwell, Kevin Spacey
Film polecił mi AstroFaza, omawiając go w jednym z odcinków AstroFilmów. Coby nie zdradzać fabuły powiem tylko, że akcja dzieje się w niedalekiej przyszłości. Na księżycu znajduje się Sam Bell (Sam Rockwell). Przez trzy lata nadzorował on samotnie wydobycie i wysyłanie na ziemię minerałów z powierzchni srebrnego globu. Jego jedynym towarzyszem jest Gerty - super inteligentny komputer (głos: Kevin Spacey). Misja Sama zbliża się do końca, niestety miesiąc przed końcem dochodzi do pewnego wypadku...
Więcej zdradzać nie będę. Film trochę krótki, zostawiający uczucie pewnego niedosytu. Takie "zjadłem, dobre było, ale dalej jestem głodny". Szczegółów filmu można domyślić się nawet z powyższego opisu, a film buduje dość dobrze napięcie, ale niestety szybko odkrywane są wszystkie karty więc zakończenia można domyślić się jeszcze przed połową. Niemniej jednak film oglądało się naprawdę przyjemnie i był ciekawy. Zmarnowany czas ? Jak najbardziej nie.
Ocena: ★★★★★★★☆☆☆ (7/10); 30.07.2019

Charlie's Angels (2000)
1:38, Komedia / Sensacyjny
Reż: McG
Cameron Diaz, Drew Barrymore, Lucy Liu
Jakoś nigdy do tej pory nie było okazji obejrzenia tego. Trzy piękności (powiedzmy...) od zadań specjalnych pod wodzą niejakiego Charliego dostają zlecenie odzyskania bardzo niebezpiecznego oprogramowania.
Najlepiej w filmie wypadły chyba Dylan (Drew Barrymore) i Alex (Lucy Liu). Ogółem film jest pełen absurdu i ogląda się go, żeby popatrzeć na dupy bohaterek. No i może na sceny walk, które również same w sobie są absurdalne. Akcja, absurd, akcja, absurdalna akcja. Tragedii nie ma, ale dupy nie urywa.
Ocena: ★★★★★☆☆☆☆☆ (5/10); 30.07.2019

Contact (1997)
2:33, Dramat / Sci-Fi
Reż: Robert Zemeckis
Jodie Foster, Matthew McConaughey
Kolejny film, który oglądałem dość późno. Może to i nawet lepiej, bo pewnie w odpowiednim czasie oceniłbym go inaczej (pewnie słabiej) niż teraz choć, przyznam się, że spodziewałem się czegoś innego. Pokrótce - Ellie (Jodie Foster) pracująca w SETI odbiera sygnał z kosmosu od pozaziemskiej cywilizacji. Po deszyfracji okazuje się być on schematem budowy do maszyny do podróży kosmicznych.
Czy jesteśmy sami we wszechświecie ? Na to pytanie nikt nie potrafi odpowiedzieć w 100% poważnie choć ja jestem pewny - że nie. Opiszę to kiedyś robiąc wpis o Paradoksie Fermiego. No więc odebranie sygnału od obcej cywilizacji prowadzi do budowy maszyny do podróży przez kosmos, na którą wyrusza główna bohaterka. Nie ma przy tym zbyt łatwo bo... Bóg. Kompletnie moim zdaniem nie na miejscu są pytania o wiarę w boga. Bo, że niby osoba nie wierząca nie może być reprezentantem ziemi. Cytując Jacka z Vampire Bloodlines: "A cross? Pfft. Shove it right up their ass!". Ja własnie wysłałbym na taką misję ateistę. I jak będzie to się zgłaszam na ochotnika. Anyway, o ile sama "podróż" przez kosmos byłą dość nieźle przedstawiona (z kilkoma drobnymi potknięciami), o tyle samo spotkanie z obcą cywilizacją było rozczarowujące. Samo zakończenie przyznam lekko podbiło ocenę, ale wciąż można to było zrobić lepiej. Ogółem oglądało się nieźle.
Ocena: ★★★★★★☆☆☆☆ (6/10); 03.08.2019

Atlantis: The Lost Empire (2001)
1:30, Animacja / Fantasy / Przygodowy
Reż: Kirk Wise, Gary Trousdale
Michael J. Fox, Cree Summer
I to jest nieco zaskakujące. Kreton oglądający Disneyową bajkę to jedno. Sposób jak na to trafiłem - to drugie. Bo przeglądam se PornHuba - paczę, a tu ciemnoskóra piękność w roli jakiejś Kidagakash. I to w wersji VR. No to gógiel skąd ona się wzięła - Atlantis. Disney. Why not ? Protagonistą jest Milo (głos: Michael J. Fox) - pracujący w kotłowni w muzeum ciamajda, który poszukuje Atlantydy. Zbiegiem okoliczności udaje mu się zrealizować swój cel i wyrusza w podróż na poszukiwanie zaginionego imperium gdzie poznaje wspomnianą Kidę (Cree Summer) - księżniczkę Atlantydy.
Disney kojarzył mi się raczej z bajkami typu spizganej Alicji, Simby czy promowania bestiality w Beauty & Beast - czyli bajkami dla grzecznych dziewczynek uczącymi je, że warto zostać slutem w przyszłości. A tu niespodzianka. Dość ciekawa kreska, dobra obsada i nawet niezła fabuła. I jak na Disneya to trup ściele się gęsto. Co prawda są to bezimienni ludzie, o kerych wiemy tyle, że byli, ale wciąż - ilość trupów jest duża. No i sama Kida to całkiem fajna postać. Niby półtorej godziny - nieco mało IMO, ale polecam.
Ocena: ★★★★★★★☆☆☆ (7/10); 05.08.2019

Fast & Furious presents: Hobbs & Shaw (2019)
2:14, Akcja
Reż: David Leitch
Dwayne Johnson, Jason Statham, Vanessa Kirby
Po serii Szybkich i nie takich Wściekłych gdzie absurdalność przechodziła sama siebie (samochody na spadochronach czy ucieczka Lamborghini po lodzie przed łodzią podwodną) przyszedł czas na pierwszy poważny spin-off. Tu też chciałbym podziękować Losikowi, że poszedł ze mną na to do kina. Fabularnie film jest dość prosty. Agentka Hattie (Vanessa Kirby, oj jebalna motzno) zdobywa niebezpiecznego wirusa. Jest przez to ścigana przez zarówno złych panów, jak i tych dobrych. I do akcji zostają wysłani także Hobbs (Dwayne Johnson) i Shaw (Jason Statham), którzy BARDZO się nie lubą i będą musieli współpracować. Sama Hattie też do współpracy chętna nie jest, a dodatkowo okazuje się być siostrą Shawa. Jakby tego było mało - wirus jest uśpiony więc rozpoczyna się wyścig z czasem, w którym stawką jest bezpieczeństwo świata oraz życie Hattie.
Szybcy i Wściekli bez Vin Diesela ? Da się. The Rock wystarczy. Film jest pełen gagów i komediowych dialogów między Hobbsem i Shawem. Dodajmy lekkie przybliżenie samych sylwetek bohaterów oraz oblejmy to wysokooktanową akcją i mamy budyń. Szybkie samochody ? Mało, ale są. Piękne kobiety ? Na pewno jedna obecna. Absurd ? Samochodowa gąsienica ciągnąca śmigłowiec. Wai, WAT ? No i sceny walki na gołe klaty. Dosłownie. Jeśli lubimy filmy, przy których nie trzeba myśleć - to pozycja dla nas. Ja bawiłem się dobrze. Polecam.
Ocena: ★★★★★★★☆☆☆ (7/10); 15.08.2019

Q (2011)
1:43, Dramat / Erotyczny
Reż: Laurent Bouhnik
Déborah Révy, Hélène Zimmer
W kontekście gier, na produkcje zazwyczaj małych studiów, w tym kilku - czy też nawet jednoosobowych "grup" - mówi się "Indyki". Nie chodzi tu o potka, którym zajadają się hamburgery na święto dziękczynienia. Indyk to polskie określenie "Indie" i oznacza tu produkcję niezależną. Tyczy się to także filmów. Filmy niezależne nie są kręcone przez obszerne studia i nie mają budżetów w wysokości kilkudziesięciu milionów pierdolców. W kwestii kina niezależnego Francja daje po bandzie. Q opowiada historię dwóch kobiet z problemami na tle seksualnym, które łączy postać Cécile (Déborah Révy), która ma swoje problemy, ale mimo to pomaga innym.
Brzmi to jak dobry film o poszukiwaniu szczęścia. Produkcja niemal familijna ? Nic podobnego. Film przepełniony jest mocną erotyką. W sumie mógłbym już to podciągnąć pod pornografię. Sceny, w których panie pracują językami są bez żadnej cenzury. Same łóżkowe momenty nie są może pretendentami do puszczenia Brazzersów z torbami, ale też grzeczne nie są. Mówiąc, że Francuzi jadą po bandzie miałem właśnie na myśli łamanie konwencji. Jest duszno i porno. Cécile pomaga pozostałym bohaterkom w ich życiu seksualnym, a sama też lekko nie ma. Film podzielony jest na niby epizody, które przeplatają się między sobą głownie dzięki Cécile. Nie jest to pozycja dla każdego i jest nieco ciężka w odbiorze, a i odważne sceny seksu wcale - moim zdaniem - nie ułatwiają odbioru.
Ocena: ★★★☆☆☆☆☆☆☆ (3/10) 16.08.2019

My Little Princess (2011)
1:45, Dramat
Reż: Eva Ionesco
Isabelle Huppert, Anamaria Vartolomei
Jak wspomniałem przy wcześniejszym filmie - Francja lubi zrywać z konwencją. Kolejna produkcja żabojadów to znów dramat. Hanna (Isabelle Huppert) jest fotografem. Zaczyna się powoli wypalać. Uważa się jednak, za artystkę pierwszej klasy, aż w końcu posuwa się do wykorzystywania Violetty (Anamaria Vartolomei) - czyli swojej dziesięcioletniej córki w charakterze modelki. Problemem jest to, że zdjęcia są coraz bardziej pikantne, a matka nie cofa się przed niczym - i choć mówi, że kocha swoja córkę, bardziej zależy jej na karierze. Hamulce puszczają w momencie śmierci babci Violetty.
Podobnie jak w przypadku Q, również ta produkcja zalicza się do gatunku kina niezależnego. Film prócz pokazywania dość odważnych, ale nie przekraczających pewnej granicy scen z wówczas - dwunastoletnią Anamarią, skupia się nieco mocniej na relacji matka-córka. Hanna jest osobą zapatrzoną w siebie i w swoją podupadającą karierę, a Violetta chce być kochana przez matkę. Wpływ matki oraz jej zachowanie prowadzi do tego, że od Violetty najpierw odsuwają się koleżanki, potem dochodzi do znęcania się nad nią, aż do upadku moralnego Violetty. Zaczyna się na wyzywaniu matki, przez palenie i kończy się na poprawczaku po kradzieży. Film cierpi jednak na dość nieskładny montaż. Czasami brakuje ładu między poszczególnymi scenami. Nie jest to film zły, ale raczej ciężki w odbiorze i utrzymujący się na granicy przyzwoitości. Krok dalej i film raczej nie byłby dopuszczony do dystrybucji... Chociaż kto wie ?
Ocena: ★★★★★★☆☆☆☆ (6/10) 23.08.2019

Star Wars: The Last Jedi (2017)
2:32, Przygodowy / Sci-Fi
Reż: Rian Johnson
Daisy Ridley, Adam Driver, Mark Hamill
Dla wielu fanów serii Starne Warsy mają tylko trzy części - IV, V i VI. Pierwsza trylogia jest rewelacyjna. Druga (obejmująca epizody I, II i III) również daje radę choć to już nie to samo. Potem pałeczkę przejmuje Disney i... The Force Awakens - Ocena 3/10. O ile TFA to gówno pierwszego sortu, o tyle Rogue 1 daje rade. I to całkiem nieźle i co najważniejsze spójnie z New Hope. Potem przychodzi czas na epizod 8. New Order hasa sobie po galaktyce niczym Koń Rafał, Rey (Daisy Ridley, nawet jebalna) próbuje namówić Luke'a (Mark Hamill) do pomocy w walce, a sam Kylo Ren (Adam Driver) próbuje znaleźć Rey i przeciągnąć ją na ciemną stronę. Dzień jak co dzień.
Film z początku dawał radę i to nawet oglądało się go przyjemnie do momentu. Scena w kosmosie z księżniczką Leyą (Carrie Fisher) pogrzebała film doszczętnie. Potem oczywiście powtórka mieszanki Return of the Jedi z Empire Strikesback. Film nagina prawa ustalone przez Lucasa pod siebie i dochodzę do wniosku - Disney, odpuść.
Ocena: ★★★★★☆☆☆☆☆ (5/10) 04.09.2019

Solo: A Star Wars Story (2018)
2:15, Przygodowy / Sci-Fi
Reż: Ron Howard
Alden Ehrenreich, Joonas Suotamo, Emilia Clarke
Przeszłość postaci takich jak Luke Skywalker czy Leia Organa (może Ogarna... Albo Oralna kekeke) to element jasny jak słońce. Ale gdy poznajemy Hana Solo w New Hope, ma już on swoje lata i sporo widział. Więc ktoś wpadł na pomysł, żeby przedstawić jak Han zaczynał. Hana (Alden Ehrenreich) poznajemy gdy jest złodziejem na Corelli. Razem z ukochaną Qi'Rą (Emilia Clarke, oh my boner) próbuje uciec z planety, jednak - jemu się ledwo udaje - jaj nie. Han przysięga, że zdobędzie statek kosmiczny i przyleci po nią niczym rycerz na białym koniu. Dalej obserwujemy Hana jak faktycznie próbuje zdobyć ten statek. Jest przy okazji nieco ciamajdowaty. Potem poznaje Chewbacce (Joonas Suotamo) i zaczyna pakować się w coraz większe kłopoty. Przy jednym ze schrzanionych zleceń trafia na Qu'Rę...
Film w miarę jest spójny choć kreuje Hana na postać nieco komediową (bardziej niż był później) da się to oglądać. Film ma dużo akcji i mocno jebalną Emilię Clarke i próbuje udowodnić jak Han doszedł do bycia Solo. Twórcom poprzewracało się w dupach i dali czadu jak przy Rouge 1, aż do przesady lekkiej. Film ogląda się nieźle, ale jest tak jak mówią recenzje - dupy nie urywa. Może dla fanów gatunku... Może...
Ocena: ★★★★★☆☆☆☆☆ (5/10) 04.09.2019

Love (2015)
2:10, Dramat / Erotyczny
Reż: Gaspar Noé
Karl Glusman, Klara Kristin, Aomi Muyock
Kolejny dramat, kolejne, francuskie kino niezależne. Podobnie jak Q, film ten nie pieprzy się z cenzurą, o czym mówi nam już w pierwszej scenie ze sceną z seksem oralnym. Historia kręci się wokół Murphy'ego (Karl Glusman), który w dzień po grubej imprezie odbiera telefon od matki swojej ex-dziewczyny i dowiaduje się, że ta zniknęła i nie daje znaku życia od jakiś dwóch miesięcy. Następnie w ciągu całego dnia wspomina swoje życie od poznania Electry (Aomi Muyock), przez wpadkę z Omi (Klara Kristin), do zerwania z Electrą, aż do sytuacji, którą można określić jako "diggin' your own grave".
Film jak mówiłem nie patyczkuje się z cenzurą - sceny seksu są tu często i gęsto. Dane będzie nam zobaczyć gorący trójkąt oraz nawet scenę z transseksualistą(-tką ?). Cały obraz przedstawia w dość dosadny sposób upadek człowieka, kompletny brak chęci podniesienia się z tego i efekt do jakiego to doprowadza. Co się stało z Electrą ? Zakończenie jest otwarte choć domyślić się można w trakcie seansu. Produkcja ciężka w odbiorze - zdecydowanie nie dla każdego i nie chodzi tu bynajmniej o sceny seksu.
Ocena: ★★★★★☆☆☆☆☆ (5/10) 06.09.2019

They Live (1988)
1:33, Sci-Fi
Reż: John Carpenter
Roddy Piper, Keith David
Kolejny film mistrza Carpentera. Aż dziw bierze, że oglądałem go ze 4 razy i nigdy od początku, aż to teraz. John (Roddy Piper) szuka pracy. Na budowie poznaje Franka (Keith David), z którym dość szybko się kumplują i mieszkają razem w slumsach. Dziwnym zbiegiem okoliczności John staje się posiadaczem niesamowitych okularów, które pozwalają widzieć świat takim jaki jest naprawdę - opanowany przez obcych, podporządkowujących sobie ludzkość. Razem z Frankiem stają przeciw obcym.
Gra aktorska ? Średnia. Efekty specjalne ? Słabe. Muzyka ? Jakaś jest. Ogólne wrażenia ? Klasyk. Filmy Carpentera nie były blockbusterami z efektami za miliony dolarów. Film broni się scenariuszem i klimatem późnych lat 80. Jak dla mnie bomba. No i ten słynny cytat - "I have come here to chew bubblegum and kick ass... and I'm all out of bubblegum". Całość ładnie ubrana w thriller sci-fi. Polecam.
Ocena: ★★★★★★☆☆☆☆ (6/10) 06.09.2019

Species (1995)
1:43, Thriller / Sci-Fi
Reż: Roger Donaldson
Natasha Henstridge, Michael Madsen, Marg Helgenberger
Dość stara porcja Sci-Fi - typu what if. W listopadzie 1974 SETI wysłało wiadomość w kosmos zwaną Arecibo message (PS: to prawda). W 1993 ludzkość otrzymała wiadomość zwrotną dzięki, której powstała na ziemi istota obca. I jak to bywa w takiej sytuacji - coś idzie nie tak - istota, pod postacią małej dziewczynki ucieka. W ślad za nią rusza oddział "ekspertów", składający się szeregu osobliwości takich jak np. Preston Lennox (Michael Madsen) - najemnik, który najpierw strzela, potem pyta, czy też Laura Baker (Marg Helgenberger), z zawodu naukowiec, mająca pomóc zrozumieć działania istoty obcej. A ową istotą jest Sil (Natasha Henstridge). Pod postacią pięknej kobiety chce tylko jednego - być zapłodniona by móc się rozmnożyć i zabijać.
Jak na Sci-Fi to mało tu Sci, a więcej Fi. Jest trochę akcji, nieco filozofii, są cycki i ogółem nie jest źle. Nie jest to mistrzostwo Gatunku (pun), ale ogląda się nieźle. I teraz taka rozkmina. Sil ma mniej niż rok, mimo to jest dorosła i chce się ruchać. Czy to aby czasem nie pedofilia ? To jak w Touhou - gdzie mówienie, że Flandre (500+ lat) jest dorosła i dupczenie jej jest ok mimo, że to tak jakbyś jebał ośmiolatkę. Mindblown.
Ocena: ★★★★★★★☆☆☆ (7/10); 08.09.2019

Deadpool (2016)
1:48, Komedia / Akcja / Sci-Fi
Reż: Tim Miller
Ryan Reynolds, Morena Baccarin, Ed Skrein
Marvel ? Były żołnierz Wade Wilson (Ryan Reynolds) zostaje poddany eksperymentowi, który uwalnia jego alter ego i ogółem niszczy mu i ciało i życie. Teraz pod postacią Deadpoola staje się antybohaterem ścigającym Ajaxa (Ed Skrein). Na domiar złego, jego dziewczyna Vanessa (Morena Baccarin) zostaje uprowadzona. Zaczyna się jazda na pełnej piździe.
Kino Superbohaterów spod znaku wielkiego M przyzwyczaiło nas do pewnych standardów. Są ci dobrzy (dajmy na to Iron Man czy tam ogółem Avengersi) i są ci źli (Loki czy tam inny Thanatos). Jest dużo akcji, przyjaźń, super moce, zło przegrywa, dobro wygrywa, różowe kudłate jednorożce tańczą na tęczy. Jest też Deadpool. Bohater nieprzewidywalny, wulgarny, zabijający z zimna krwią, mający ogółem wszystko w dupie. Wiec trup się ściele, lecą bluzgi i nawet w jednej scenie są cycki. To jest Marvel. No i Stan Lee jest DJ w klubie ze stripteasem. Film nie dość, że wywraca gatunek do góry nogami, to rozwala w mak czwartą ścianę i nabija się sam z siebie - ot lista płac: "Przygłup dla beki", "Przepłacone popychadło", "Dupki", "Boski idiota" czy choćby "Wrzucony na siłę gość z innego filmu". Jak to mówił Bobba Fett: "You're worth a lot to me if I bring you back dead - schizophrenics pay tripple, one for each head."
Ocena: ★★★★★★★★☆☆ (8/10); 08.09.2019

W sumie w tym miejscu mogę zakończyć pierwszy part Filmotecki. Od razu zabieram się za pisanie drugiego - ale zaś nie wiadomo ile mi to zajmie... Tak więc stay tuned.

2019-05-27

Przegrałeś z Kretasem #015 - NieR:Automata

Post-apo ? Check! Dynamic Action ? Check! Sexy Protagonist ? Check! By dowiedzieć się więcej o systemie oceniania, a także zobaczyć co było recenzowane zapraszam do tego wpisu.

YoRHa - For the Glory of Mankind


Title: NieR:Automata
Genre: Action, RPG
Developer: Platinum Games
Publisher: SQUARE ENIX
Release date: 17.03.2017
Metascore: 84% (PC)
Steam Score: Very Positive (32,384)
My Score: ★★★★★
Estimated length: 45h+

Czy ktoś pamięta Biohazard 3.1. Nie ? To bardzo prawdopodobne. Nie ma i nigdy nie było czegoś takiego. Przynajmniej nie oficjalnie bo nim dostaliśmy wgląd na Biohazard 4, pojawiło się coś co nazywa się Biohazard 3.5 przedstawiający wczesny concept. Przed tym wszystkim panowie z Capcomu chcieli by wyglądało to jeszcze inaczej, i nim otrzymało to właściwie numer 3.1 zostało przemianowane na Devil May Cry. Diabeł płakał, potem biegał sobie wkurwiony spartanin (czy tam spartiata) Kratos i dupą świeciła Bayonetta... A gdzieś między tym wszystkim przewinął się taki tytuł jak Drag-On Dragoon, znany szerzej u nas jako Drakengard.

Co łączy te gry ? Są to... No właśnie. Niby pojęciem hack'n'slash określa się gry typu Diablo... Problem w tym, że pojęć hack'n'slash i action rpg używa się naprzemiennie (jak prędkość światła i hiperprzestrzeń w Star Wars) i oba charakteryzują zbliżonymi mechanikami. Różnicą jest fabuła, protagonista(ci) i miejsce akcji. Zazwyczaj biegamy, zabijamy, zdobywamy doświadczenie i umiejętności i przeważnie ratujemy świat. W takim niesamowicie dynamicznym Devil May Cry jednak, kamera podąża za bohaterem w trybie trzecioosobowym z możliwością obrotu o 360 stopni, a także regulacji w pionie, podczas gdy w takim spokojnym Diablo naszego hirołsa oglądamy z rzutu izometrycznego z rzadką możliwością obrotu wokół własnej osi (patrz mp. Victor Vran lub SpaceHack). Niemniej jednak, gatunki gier to temat na oddzielny post.

No, ale wspomniałem o grze Drakengard. Jest to taki medieval-dark fantasy mashup. Gra łączy w sobie trochu stuffu. Jedno z zakończeń gry, przenosi nas do Tokio na początku XXI wieku co daje podwaliny na grę Nier, ta natomiast prowadzi do NieR:Automata, którą to dzisiaj będziemy omawiać. Z racji zajebistości fabularnej gry, podobnie jak w przypadku Danganronpy nie będę ujawniać całej fabuły.

Rok 5012. Ziemia zostaje zaatakowana przez obcych, których maszyny zaczęły oblegać naszą planetę. Resztki ludzkości uciekają kosmos i ukrywają się w bazie na ciemnej stronie księżyca. W kosmosie powstają stacje orbitalne zamieszkiwane przez androidy podległe "Radzie Ludzkości".
Rok 11945. 10 marca ze stacji o nazwie "Bunkier" w ramach misji "243rd Desant" wyrusza oddział YoRHa - bojowych androidów na składzie 7E, 12H, 2B, 11B, 4B oraz 1D jako dowódca. Celem jest zniszczenie maszyny klasy Goliath w jednej z opuszczonych fabryk. Oddział z wyjątkiem 2B zostaje zniszczony, ale dowództwo Bunkra nie decyduje się na przerwanie misji. W fabryce 2B spotyka innego androida - 9S i razem niszczą Goliatha. Niestety natychmiast po zniszczeniu jednego, pojawiają się trzy kolejne. Nasi bohaterowie zmuszeni są niestety wysadzić się powietrze poprzez detonację swoich Czarnych Skrzynek służących jako źródło zasilania.

Po wczytaniu kopii zapasowej, 2B i 9S budzą się w Bunkrze skąd zostają wysłani ponownie na ziemię by wspomóc oddział Ruchu Oporu, co w efekcie ma umożliwić globalny kontratak przeciwko maszynom.

Tak prezentuje się pokrótce fabuła Automaty. Gra jest utrzymana w dość mrocznym klimacie. Dominują tam odcienie brązu, szarości i nieco zieleni.
Akcja gry rzuca nas na ziemię w roku 11945. Eksplorujemy otwarty świat przedstawiający opuszczone miasto, pełne wraków pojazdów, bujnej roślinności, trzody parzystokopytnej oraz złowrogo nastawionych maszyn. By nie zdradzać wszystkich smaczków powiem, że lokacje, które będziemy odwiedzać to choćby wspomniana opuszczona fabryka, ruiny miasta, pustynia czy wesołe miasteczko. Wszystko w przygnębiającym stylu. Podczas eksploracji będziemy walczyć, zbierać przedmioty, wykonywać zadania poboczne i odkrywać wiadomości o przeszłości. Pomijając Ruch Oporu z rzadka natkniemy się na inne androidy z YoRHy, a całość naszych poczynań obserwują Operatorzy (lub raczej Operatorki) 6O (dla 2B) i 21O (dla 9S).

Androidy przynależące do YoRHy jak listowałem wcześniej, nie posiadają imion, a numery z oznaczeniem przynależności do danego typu. I tak są to:
A - Attacker: Androidy specjalizujące się w walce w zwarciu (zastąpione przez model B).
B - Battler: Androidy wielozadaniowe.
D - Defender: Androidy specjalizujące się w obronie, w tym również osłonie towarzyszy.
E - Executioner: Androidy typu "anti-android". Zazwyczaj zwalczają dezerterów i inne sprawiające problemy androidy. Bardzo często działają pod przykrywą (np. jako B zamiast E).
G - Gunner: Androidy specjalizujące się w walce na dystans (zastąpione przez Pody).
H - Healer: Androidy naprawcze. Odpowiedzialne również za upload kopii danych do Bunkra.
O - Operator: Androidy logistyczne operujące danymi. Jeden Operator przydzielony jest do jednej jednostki na ziemi. Kompletnie nie przystosowane do walki, nie mogą opuszczać stacji orbitalnych.
S - Scanner: Androidy zwiadowczo-hakerskie których celem jest pozyskiwane danych.

Gameplay ciężko opisać krótko, ponieważ gra łączy w sobie wiele gatunków. Przeważnie poruszamy się w duecie 2B i 9S. Zazwyczaj kamera leci zawieszona za nami. Czasem jednak może się obrócić zmieniając grę w side scroller jak np. Metal Slug. Innym razem możemy mieć widok z góry jak w shmupach. Zresztą gra sama w sobie posiada elementy shmupów, więc czasem będziemy latać jak w Touhou czy innych Cave Shooterach. Niekiedy w trackie tych sekwencji kamera będzie się zmieniać jak w Ether Vapor. A prócz tego mamy prosty crafting, zdobywanie poziomów, broni, chipów z ulepszeniami. Sam system chipów jest dość interesujący, jako, że pozwala na dość ogólną personalizację naszej postaci. Dysponujemy czterema slotami na presety między, którymi możemy się w dowolnej chwili przełączać. Ciekawą opcją jest też to, że cały HUD składa się z chipów. Wyłączając odpowiednie chipy możemy pozbawić się elementów HUDu, które akurat nie są nam potrzebne. Inne chipy działają poprzez zwiększenie parametrów. Mogą albo zwiększać parametry takie jak atak, obrona czy ruch, a także dodawać bonusy do zbieranego doświadczenia czy dodawać nam chwilową nietykalność po trafieniu. Zbieramy też nowe bronie, które możemy ulepszać. Ulepszenie odblokowuje prócz dodatkowych umiejętności historię broni. Możemy też ulepszać Pod - naszego robocika latającego koło nas, który działa też jako wsparcie oraz system walki na dystans, a także wgrywać mu nowe programy, które zmieniają jego umiejętności.

W grze, w miarę eksploracji trafiają się zadania poboczne. Ich wykonywanie nie jest obowiązkowe, ale dają nam prócz funduszy i doświadczenia także materiały oraz chipy. Zadań jest kilkadziesiąt więc jest co robić. Warto zaznaczyć, że prawie każde zadanie jest inne, a jeśli jakieś już się powtarza - to razem tworzą spójną całość. Dodatkowo zadania poboczne przechodzą miedzy scenariuszami. Ciekawostką są też zakończenia, a tych jest aż 26. Część nawiązuje do historii podczas gry reszta to garść tekstu i inna forma napisu Game Over. Ot przykład jeśli zginiemy w prologu:
broken [W]ings
The YoRHa force was annihilated... And earth went on to become a paradise for the machines.

Gra posiada też jedną ciekawą mechanikę. Otóż, nie posiada ona autosave. Zapisy musimy wykonywać ręcznie. Ma to olbrzymi nacisk na pewien aspekt gry. Otóż, gdy giniemy otrzymujemy nowe ciało z wczytanym backupem z poprzedniego, ale ciało jest "nagie". Nie mówię tu o ubiorze świntuchy! Otóż wszystkie zainstalowane chipy zostały przy naszym poprzednim ciele. Musimy więc się tam udać i je zebrać. Problem zaczyna się, jeśli zginiemy przed zebraniem poprzedniego ciała. wówczas tamte chipy tracimy bezpowrotnie. Powodzenia w głębi opuszczonej fabryki. Polecam, Fiotr Pronczewski. Dodatkowo jeśli jesteśmy podłączeni do internetu w czasie gry, możemy natknąć się gdzieś na ciała innych graczy. Możemy je naprawić, przez co będzie za nami biegł swego rodzaju "zombie" lub też zebrać je. Leczy to nas, daje trochę pieniędzy oraz kilka tymczasowych ulepszeń zależnych od tego jakie gracz miał w tym momencie chipy. Bardzo przydatne na walkach z bossami, jak znajdziemy chwile, żeby takowe ciało zebrać.

Od strony technicznej gra jest zrobiona w porządku. Walki są niesamowicie dynamiczne, postacie mają bogatą paletę ruchów, a ataki są różne, zależnie od posiadanej broni. Lokacje są naprawdę ładne, a przy tym ogromnie przygnębiające - w końcu mamy ziemię bez ludzi. Ciekawostką jest też stylizacja. O ile na ziemi mamy kolory, o tyle podczas przebywania w Bunkrze, wszystko jest czarno-białe. Dodatkowo w miarę przyjmowania obrażeń, gra psuje nam ekran. Pojawiają się błędy wyświetlania, problemy z dźwiękiem czy nawet całkowity błąd systemu. Jest to naprawdę świetny zabieg kosmetyczny.
Oprawa graficzna jest więc jak najbardziej w porządku. Zrazić może jedynie fakt, że postacie poza filmikami nie ruszają ustami. Z drugiej strony nie bardzo jest czas zwracać uwagę gdy patrzymy na dupę 2B ❤. Zwłaszcza jak po wczytaniu gry przytrzymamy na raz L3 i R3. Polecam przetestować.
Na uwagę zasługuje także muzyka. Naprawdę, polecam np. Amusement Park (Dynamic) with Vocal. Takich utworów z "made up vocal" w grze jest masa i właśnie te z wokalem są najlepszymi trackami w grze. Osobiście daje grze 10/10 za soundtrack. Zwłaszcza wyżej wymieniony utwór w czasie jazdy rollercoasterem w wesołym miasteczku sprawia, że sama scena jest niesamowita.
Gra jest też co należy wspomnieć - multi language. Dubbing możemy ustawić zarówno angielski lub japoński. Pewne momenty w wersji japońskiej są nie do przebicia. Nie będę dawał przykładów, bo zaspoilowałbym spory kawałek gry. Zresztą, co za idiota gra w japońskie gry z english dubbingiem? Chyba tylko Amerykanin. Co do napisów, mamy ENG, FRA, ITA, GER, SPA i JAP.

Nie ma gry bez minusów - gra ma w zasadzie trzy takie. Pierwszy to lip-sync. Drugi to gdy sprzedajemy przedmioty w sklepie na ma żadnego podziału na kategorie. Nie ma to większego znaczenia póki mamy ich 20-30... Problem zaczyna się mamy ich 100+. Żeby sprzedać konkretne trzeba się przekopywać przez całą listę. Ostatnim minusem - również dotyczącym sklepu jest to, że ktoś pomyślał, że dobrym pomysłem będzie umieszczenie przedmiotów, które służą tylko sprzedaży koło chipów. A pierwszy z nich to OS chip. Wyjęcie go lub sprzedanie kończy grę i bardzo łatwo to zrobić sprzedając niepotrzebne rupiecie.

Podsumowując: NieR:Automata to gra niesamowicie dobra. Ciekawa historia, dużo zadań pobocznych, otwarty świat, drobne nawiązania do poprzedniego Niera... Mogę tak wymieniać. No i jeszcze jedna ważna rzecz, o której nie wspomniałem z racji fabularnej. Gra zmusza do pewnej refleksji - kto jest bardziej ludzki ? Odpowiedzi polecam szukać w grze. Historia jest długa, głęboka, mroczna i przede wszystkim wciągająca - czego brakuje większości gier. Może się zdarzyć sytuacja, że zasiądziecie do gry o 20 i po chwili zauważycie, że jest już 6 rano. Ja dla przykładu zasiadłem raz o 2 w nocy i skończyłem dopiero po 13... Ale faktycznie skończyłem.
Gra dostępna jest na Steam (niby w wersji GOTY (Game of the YoRHa Edtion)) ale pewności nie mam. 47 osiągnięć, obsługa pada i 45+h gry. Niestety tanio nie jest. Gra kosztuje 143 PLN + DLC - 3C3C1D119440927 (tak, to nazwa) dodatkowe 36 PLN. Czy warto ? Warto. Gra dostępna również na PS4.
Dawno nie grałem w tak dobrą grę i polecam serdecznie każdemu. Gra dostaje ode mnie ★★★★★ z wynikiem 97% i Hunterowy seal of approval!

end of [R]eview
Kreton zakończył recenzję... Ludzkość została uratowana... The end.

2019-04-28

Lepiej Umrzeć Czyli o Służbie Zdrowia w Polszy

Dawno nic nie napisałem, więc myślę, że moje żale powylewać można.

Jak jest z służbą zdrowia w naszym pięknym, ukrytym w dupie kraju chyba wie każdy, kto przynajmniej raz chorował. Lepiej walnąć sobie kulkę w łeb zamiast męczyć się z chorobą.
Mam nieszczęście być chory od 3 miesięcy na rwę kulszową. Choroba ta, jest zjebana bardzo, albo bardziej - zależnie od przypadku. W moim - jest zjebana bardzo. W przypadku mojej mamci - była bardziej. Co to w ogóle jest ? Ano jest to następstwo wypadnięcia dysku w lędźwiowym odcinku kręgosłupa, powodujące ucisk na nerw. Wikipedia ujmuję rzecz tak:

Rwa kulszowa – zespół objawów związanych z uciskiem na nerwy rdzeniowe L4, L5 lub S1 tworzące nerw kulszowy (największy nerw obwodowy człowieka) lub na przebiegu samego nerwu kulszowego.


Jak to się ma do mnie ? Pewnego pięknego piątku, gdzieś w połowie lutego gdy wstawałem od pracy - jak zwykle bywa - nie do końca wyspany, poczułem kujący ból na plecach nieco powyżej dupy. Nieco powyżej dupy - czyli na lędźwiowym odcinku kręgosłupa. Do pracy jednak iść trzeba było. Zakładanie butów z tym bólem to był dosłownie taniec paralityka. Nieco spóźniłem się do pracy tego dnia (koło 5 minut or so) bo musiałem wystać się w aptece po tabelki K(r)etonal. Nieco pomogło. Co prawda schylanie się było udręką i musiałem dość mocno kombinować, ale jako tako się udało - choć już po 2h zacząłem odczuwać lekki pulsujący ból i odrętwienie na prawym półdupku. Następne dwa dni były koszmarne ponieważ ból na lędźwiowym odcinku kręgosłupa był tak ostry, że podniesienie się do kibla wymagało 15 minut prób. Po weekendzie miałem dwa dni urlopu - zaczęły się L4...

Tu gówno uderza w wentylator. Zaczynając od L4. Przychodnia, w której przyjmuje mój lekarz rodzinny (czy tam pierwszego kontaktu, jak zwał) w poniedziałki przyjmuje tylko seniorów. Potrzebujesz L4 na poniedziałek ? Sorry Winnetou. Poniedziałek sam w sobie był chujowy, bo kontynuował weekendowy ból. We wtorek dotarłem obolały do lekarza i trzeba było coś zadecydować. Co ? Skierowanie na prześwietlenie. Cool, przyjęty od razu praz skierowanie do neurologa. Dzwonie. Najbliższy termin do neurologa dla nowych pacjentów ? Koniec września, początek października. A mamy drugą połowę lutego.

Trzeba było iść prywatnie. Jako, że prześwietlenie zrobili mi od ręki, musiałem czekać tylko na wyniki, a te miały być w środę. Akurat na wizytę u neurolog. Koszt wizyty ? 130 PLN, przepisane kolejne leki oraz skierowanie na rezonans magnetyczny. Przychodzę na rezonans. Nie mam jak zapłacić - pól kasy mam w gotówce - pół na koncie. I tu jest pierwsza bolączka jak to jest tak, że kurwa w szpitalu ani w jego okolicy nie ma bankomatu ? Rozumiem jakąś przychodnie na wiosce zabitej dechami, ale mówimy o Szpitalu Górniczym (szpital św. Barbary) w Sosnowcu czyli największy i najbardziej dojebanym szpitalu w okolicy.
"No ok, nic się nie stało, zapłaci pan przy odbiorze wyników." - powiedziała mi ładna pani w rejestracji. Wyniki w poniedziałek. Wbijam w poniedziałek. Płacę - 380 PLN. Daje 400 PLN. Ta sama ładna pani grzebie w kasie. Nie wydać. Leci do biura. Nie mają wydać. Lecę do xero. Nie mają wydać. Do szpitalnych sklepów. Nie mają wydać. Wracam po wyniki - babka z xero mówi, żebym poszedł do kasy. Nie rozmieniają tam, ale może się zlitują. Z oporem, ale rozmienili. Tego samego dnia pojechałem w z wynikami do neurologa, bo dr. G○○○○○ca przyjmuje tylko w poniedziałki i środy. Idę - wsio wiadomo. Rwa kulszowa + torbiel lewej nerki (to akurat nic ważnego) Ogółem wizyta u neurologa - 120 PLN + leki. 140 PLN (+ potem jeszcze 70). Słowem - 640 PLN w 1 dzień na leczenie. Great success.

L4 przedłużane, w czasie brania 20 zastrzyków przepisanych przez neurologa miałem jeszcze fizyko terapie. Po 10 zabiegów - Tens, Pole Magnetyczne i Ultradźwięki. 8 PLN zabieg - razem 240 PLN. 20 zastrzyków rozłożonych na 22 dni (w tym dwie niedziele, w które zastrzyków nie robią) i akurat ostatni wypadł w środę. Dr. G○○○○○co! Nadciągam. Pani doktor jak zwykle posłuchała, sprawdziła i... Przepisała tabletki + 3 zastrzyki. Co więc ? 130 PLN + 40 za leki. Dwa zastrzyki wykonałem w przychodni - robi się je co 5 dni. Pierwszy wypadł w czwartek, drugi we wtorek. Trzeci wypadał w niedzielę, tj. dzisiaj.

Jadymy. Wysiadam na Mecu, idę. Szpital na Mecu posiada oddział "Nocnej i Świątecznej Opieki Zdrowotnej". Wbijam tam, mówię, że chciałbym zastrzyk. Gość mi mówi - 11 PLN. Drobnych nie mam. Kartą nie można. Bankomatu w okolicy niet. Kurwa. Mamy jebany 2019 rok, a w szpitalach ani płatności kartą, ani bankomatu. 100 lat za murzynami. Bankomat jest na Orionie. Jadę. Bankomat PKO za zamkniętymi drzwiami. Przykładam kartę. Nie reaguje. Chuj. Wracam na Zagórze Centrum i tam bankomat Euro. Nie miałbym się do czego przypierdolić gdyby nie fakt, że dzisiaj od rana leje jak z cebra.

Ogółem jedna choroba - tyle straconego czasu i pieniundzów. Czy doczekamy się kiedyś lepszych terminów i bankomatów w okolicy szpitala ? Może - ale pewnie ja przy obecnej służbie zdrowia już tego nie dożyję.