2016-01-31

Przegłaeś z Kretasem #001 - Chaser

By dowiedzieć się więcej o systemie oceniania zapraszam do tego wpisu.

☢ Caution ☢ Spoilers Ahead ☢

Who chase the Chaser ?


Title: Chaser
Genre: FPS
Developer: Cauldron
Publisher: Nordic Games
Release date: 30.08.2003
Metascore: 66/100
Steam Score: Mostly Positive (522)
My Score: ★★☆☆☆
Estimated lenght: ~15h

Pierwszą grą, za którą postanowiłem się wziąć jest Chaser, którego skończyłem przed paroma godzinami. Patrzysz sobie parę linijek wyżej i myślisz - Kurde, 15h FPS i tylko dwie gwiazdki ? Serio ? Serio! W porno biznesie uznaje się, że czym dłuższa produkcja, tym lepiej się sprzeda. I tak też jest. W przypadku gier, zwłaszcza pudełkowych - bywa różnie. Jeśli gra jest dobra - ładnie prezentuje się na półce wraz z innymi boxami. Jeśli słaba - ląduje na Allegro. Chasera mam akurat w wersji cyfrowej na platformie Steam. Nie jestem wstanie powiedzieć czy dostałem kod od kogoś, był za free czy kupiłem go w jakimś bunldlu, ale podczas przeglądania mojej listy w kategorii Steam (Without Achievements) zobaczyłem, że to FPS. Sprawdzenie Steam Shop powiedziało mi, że recenzje są W Większości Pozytywne. Myślę, kurde. 2003... Miałem 16 lat... W co ja wtedy grałem ? Zaraz... Brak auto heala... Brak checkpointów... KLASYCZNY KURWA FPS! I tylko półtora gigabajta na dysku. I ponoć w chuj długi. Installing in progres...

Rozpoczynam grę i wita mnie intro jak w przyszkłości, z dupy wysrani przeciwnicy atakują stację kosmiczną. Budzimy się i spierdalamy. Cool. Spacerujemy po stacji. Zdobywamy broń. Pierwszy przeciwnik, drugi, giniemy. Retry. To samo. Retry, to samo. Kurwa. Da fuck ? Ok, restart na Easy. To samo. Nosz kurwa. Restart na Hardzie. To samo. Chuj ci między cyce. Wracam do Normala, nakurwiam. Zaczyna się historia miłosna - zakazana miłość między klawiszami F6 i F9 (remapowanym na F8 z racji braku F9 na klawiaturze do grania). Udało się. Etap ukończony. Następny etap trzyma poziom poprzedniego, ale już wiem czego mniej więcej czego się spodziewać więc jest łatwiej. W między czasie widzimy przebłyski wspomnień głównego bohatera. Nie wiemy w jakie gówno się wpakowaliśmy, ale będzie grubo...

Ok. Podsumujmy: Budzimy się na stacji kosmicznej z amnezją, spierdalamy na ziemię mając przebłyski wspomnień. Dodałbym po drodze dwa telefony i kominiarza - brzmiałoby jak intro do niemieckiego pornola.
Jaka opinia Shlafu?
Shlafrock: oklepane

W końcu docieramy do jakiejś mafii czy coś koło tego. Wszczepiają nam chip czy coś w ten deseń (jak zjebiemy to nas nim zabiją) i wykonujemy misje dla nich (dzień dobry, na początek misja typu Stealth. Zauważą cię - game over)... Szybko udaje nam się pozbyć chipa i wyeliminować lidera, również nawiązać kontakt z kimś kto może nam pomóc dostać się na Marsa. Wybór pada na niejakiego Kabira Ahmeda, lokalnego szmuglera. Wpierw przebijamy się przez zastępy wrogów (misja typu "Obroń cel, powtarzane 3 razy + 16 quick load"), żeby dostać się do latarni, skąd osłaniamy Kabirowy konwój, by następnie pod wodą dostać się do doków (logic ?), gdzie od środka wpuszczamy Kabira. Udajemy się u-bootem na Sybir, skąd wydostajemy się razem z Kabirem i walimy na kolejną Rosyjską bazę. Kabir nas zdradza, zostajemy ocaleni, i by dostać się do SpacePortu musimy uwolnić syna czy tam wnuczka naszego zbawiciela. A ten jak się można się domyślić siedzi w pierdlu. Gułagu, by być dokładanym - więc uwalniamy go z więzienia (misja typu Escort, 3 quick loady). Po irytujących poszukiwaniach i uratowaniu bawimy się w Gordona Freemana (czyt. łazimy po kanałach) trafiamy do SpacePotu (pierdolcie się programiści, pierdolcie się i niech tentacle mają w tym BARDZO DUŻY udział). Toczymy szybką walkę z Kabirem - cholernie trudna ze względu na pierdylion karabinów Gatlinga rozjebanych po całej arenie. Znalezienie safespota i przy okazji robienie wentylacji w ciele Kabira to PITA (Pain In The Ass). Do tego bez końca spawnujący się żołnierze. 30+ quick load. Warto też zaznaczyć, że w sumie od 6h gameplayu nie było przebłysków wspomnień. I aż do końca gry nie będzie.

Ok. Podsumujmy: Budzimy się na stacji kosmicznej z amnezją, spierdalamy na ziemię mając przebłyski wspomnień. Trafiamy na usługi mafii, uwalniamy się i ze szmuglerem spierdalamy, ale ten okazuje się zdrajcą. W końcu lecimy na Marsa...

Lądujemy na Marsie, by przywitać się z misją "SPIERDALAJ!". Po trwającej max może 3 minuty misji ucieczki (w tym 3 quick loadach - nie wiedziałem gdzie biec) zdobywamy broń i znów mordujemy dziesiątki przeciwników by zostać złapani przez... Pajaca z początku gry, o którym zdążyłem zapomnieć, że istniał. Trafiamy do więzienia, skąd musimy spierdolić. Po misji typu escort wywołujemy Prison Break. Wsio ok, tylko czemu uwolnieni więźniowie atakują nas, kiedy nie są zajęci walką ze strażą ? W końcu uciekamy i dostajemy nowy cel. Zabić niejakiego długoodrzewca... znaczy Longwooda, będącego CEO MARSCORP. Po dość udanym rozpierdolu musimy dostać się do bazy rebeliantów. Po rozjebaniu wszystkiego, w końcu docieramy i... Albo przechodzimy grę by się dowiedzieć wtf, albo YTujemy jeśli nie chce nam się siedzieć na tym 15h. Ale po co właściwie to robiliśmy ? Gdzieś mi umknął wątek fabularny lub po prostu go przespałem. To nie wpływa dobrze na grę.

Ok. Podsumujmy: Budzimy się na stacji kosmicznej z amnezją, spierdalamy na ziemię mając przebłyski wspomnień. Trafiamy na usługi mafii, uwalniamy się i ze szmuglerem spierdalamy, ale ten okazuje się zdrajcą. W końcu lecimy na Marsa. Tam trafiamy do więzienia i po ucieczce w końcu do bazy rebeliantów gdzie następuje koniec gry.
Opinia "eksperta":
ShlafRock: Trochę jak Kroniki Riddicka, ale Riddick nie miał amnezji i był epicki

Tyle odnośnie linii fabularnej. Muszę przyznać, że jest to strasznie połamana linia... Wspominany pajac z początku gry, jak się nie mylę to Mike Gomez, przewija się jeszcze razów kilka, aż w końcu o nim zapominamy. Pojawia się raz jeszcze później znów znika. Postać wysrana z dupy jak połowa fabuły. Po drodze do celu trafiamy też na kilku bossów takich jak... Nie pamiętam kto w Japońskim budynku (dowiedziałem się, że go zabiłem dopiero jak to zrobiłem), jakiś mudżyn i sam Kabir (Świeta Madoko, quick load of fuck). Potem bossów brak. Później pojawiają się masowo żołnierze w exoskeletonach, ale to bardziej midbossy (przynajmniej quick load na co drugim). Przeciwnicy mają sokole oko - trafiają nas praktycznie jak nas tylko zobaczą. Tak, mają ograniczony zasięg wzroku. Tyle dobrze, bo jakby sniperzy trafiali nas z drugiego końca mapy, zanim byśmy ich zobaczyli to gra byłaby nie do przejścia. Dodatkowo poziom trudności na Marsie skacze do góry, przynajmniej trzykrotnie. Tam quick save używamy często, ale quick load w jednym momencie użyty ponad 20 razy to gruba przesada. A to była randomowa lokacja z 3 przeciwnikami. Gra miała być trudna, ale kurwa, są pewne granice. Pełny pasek zdrowia to rzadkość. Pełny pasek zdrowia + pełny Armor to święto. Na Marsie jest to dość częste, ale pół minuty później znów latamy "ranni". No i jeszcze poziom długości pół godziny przechodzimy półtorej, albo więcej jak nie wiemy co zrobić, a na 90% nie wiemy. Ja, weteran gier komputerowych, ukończonych ponad 200 tytułów miałem problem bo kurwa, no nie domyśliłbym się co trzeba zrobić, ale o tym, nieco później. Takich sytuacji jest masa. Straciłem na tym ponad trzy godziny całego gameplayu.

Oprawa graficzna stoi na całkiem niezłym poziomie. Grę należy oceniać z perspektywy czasu - jak na rok 2003 gra jest całkiem ładna. Chociaż często lokacje są puste, tekstury nie biją po oczach, postacie wyglądają całkiem nieźle, bronie również, a całość można bez problemów odpalić w FullHD bez efektu rozciągnięcia obrazu. Rozciągnięty jest FOV, ale nie gra. Od strony muzycznej... No tu gra kuleje i to bardzo. O ile odgłosy strzałów są w porządku, o tyle wybuchy - już nie. Nawala muzyka, która jest - jak to ktoś określił na Steamie - "jak z pornola z lat 90". Nie pomylił się dużo. A już naprawdę w grze kuleje dubbing. O ile wszystkie postacie jeszcze dają radę (choć brzmią nieco sztucznie) o tyle sam Chaser... Święta Homuro, myślałem, że gorzej niż w Castlevania: Symphony of the Night być nie może. A jest. To o czymś świadczy. Naprawdę. Castlevania dostała całkiem niezłe oceny - ale zjechana była za dubbing. Tu jest jeszcze gorzej. Da się ? Niestety... Da się!

Jeśli chodzi o uzbrojenie, tu mamy sporo oręża. SIG-Sauer P226, Calico M950 (tak, ten sam z którego napierdzielała Maiya w Fate/Zero), AKS-74UN, Colt Model 733, FAMAS G1 (z wbudowaną wyrzutnią M203A1), Heckler & Koch XM29 OICW... To tylko mniej niż połowa arsenału dostępnego w grze. Prawie każda broń pod prawym przyciskiem coś ma. A to zoom, a to zmiana miedzy ogniem Auto, Semi-Auto, Brust lub coś jeszcze innego. Bronie sprawdzają się całkiem nieźle. Zakochać się można w FAMASie, a przyznam, iż miałem okazję strzelać z prawdziwego FAMASa raz, nie wiedziałem, że można pod niego podczepić granatnik. A jest to w rzeczywistości możliwe. W grze FAMAS jest dość OP i przez kawałek gry można nim się pobawić. Później pałeczkę przejmuje AKS-74UN, a jeszcze później XM29 OICW, z którym właściwie będziemy latali po Marsie (nie, nie po Snickersie, ani nie po Twixie). Sam AKS-74UN jest o tyle ciekawy, że normalnie strzela jak automat, a w zoomie - pojedynczymi strzałami. Pistoletów jako takich prawie nie używamy z racji małej siły ognia i równie niskiej szybkostrzelności. PMy i KMy mają tu duże pole do popisu. W użyciu są również karabiny snajperskie. Granaty niestety nie są GRANATAMI OSTATECZNEGO ROZPIERDOLU (© NRGeek) i rzucone w grupę wrogów nie robią na nich większego wrażenia. Podobnie granatniki. Wyobraźcie sobie przeciwnika, który ginie od strzału z pistoletu, ale wytrzymuje 4 granaty z XM29. Seriously.

Budowa poziomów, po których biegamy to już szczyt wszystkiego. Tu gówno uderza w wentylator. Poziomy są długie, w dużej mierze puste, pokręcone i większość miejsc wygląda tak samo. Więzienie na Marsie doprowadzało mnie do szału, a na drodze do bazy rebeliantów chciałem ciąć się szarym mydłem i pilotem od telewizora owijając się w tym czasie rolką srajtaśmy. Wspomniane więzienie to pierdolony labirynt a w grze NIC nie mówi gdzie mamy iść. Dodatkowo wkurwiająca czerwona mgła ograniczająca widoczność do kilku metrów sprawia, że za chuja nie wiemy gdzie iść. W większości nie wiemy gdzie iść. Wielkość rosyjskiej bazy też przygniata. Masa drzwi - idź tam i znajdź to. Ale gdzie jest to "tam" ? Chuj wie ostatecznie biegamy od drzwi do drzwi zabijając spawnujących się od czasu do czasu wrogów. Ogółem gra NIC nie podpowiada. Rzuca ci cel - Idź zrób to. Ale gdzie idź ? A chuj, domyśl się. Szukaj, biegaj. I tak latamy przez godzinę po to by zerknąć na YT i zrobić wielkie "FFFFFFFFFFUUUUUUUUUU", gdyż cały czas biegaliśmy koło tego miejsca, ale byliśmy zbyt niedojebani, żeby pomyśleć o takim rozwiązaniu. Przykładem może być SpacePort gdzie drogę blokuje nam zawalona ściana. Obok mamy tunel - ale też zawalony. W życiu nie domyśliłbym się, że trzeba się tędy przecisnąć. Kolejny taki inteligenty pomysł znajdujemy idąc do bazy rebeliantów gdzie musimy wpierw przecisnąć się między kamieniami, wskoczyć na leżący, oderwany kawałek sufitu, stamtąd przeskoczyć na kamień (gdzie możemy się zawiesić, o tym za chwilę), następnie na gzyms przy zawalonej windzie i... No nie domyśliłbym się, że należy wejść po bocznej ścianie na której są po prostu pręty robiące za drabinę. A budowa poziomu pod wodą to po prostu idź pan w chuj.

Teraz trochę o działaniu naszego bohatera. Otóż zazwyczaj biegamy. Możemy jeszcze biec sprintem. I to ile chcemy - bohater jest koksem więc się nie męczy. Umiemy też - niesamowite - skakać. Chaser skacze gorzej niż panienka w obcasach (bynajmniej nie mówię tu o pannie Adzie "Stalowe Łydki" Wong z Resident Evil 4). Tragedii nie ma, da się wyżyć, ale quick load będzie w użyciu. Możemy też kucać. Cool. To powinno być w każdej grze więc jest to swego rodzaju standard. Niektóre gry nie posiadają opcji skoku bo jest ona niepotrzebna. Ale tu jest, chujowa bo chujowa, ale jest. Bohater ma jeszcze jedną mocno ułatwiająca grę umiejętność... O której nigdzie nie pisze. O tym, że mamy taką - a jest to Adrenalina - dowiedziałem się z YouTube jak byłem już pod końcem gry. Kurwa, ta gra byłaby w chuj łatwiejsza jakbym wiedział, że jest taka umiejętność. Ale nie. Słowem o tym nie było. Może w instrukcji - ale z racji posiadania wersji cyfrowej - instrukcji nie posiadam. A może była w plikach w PDF ? Chuj, co robi ta adrenalina ? Spowalnia upływ czasu o jakieś 80%. Precyzyjne celowanie, bez tego dostanie się do bazy rebeliantów nie byłoby quick loadowane koło 60 razy, tylko ze 180+. Wspominałem jeszcze o poziomie pod wodą. Matko poziom jest kompletnie irytujący. Działanie kamery jest tam kompletnie nie do opanowania, jest informacja o tym, że mogą tam być działka automatyczne... Są... Nie kilka. W CHUJ. Koło 50 niszczymy w trakcie tego podzielonego na dwa poziomu. Dodatkowo musimy pływać po światełkach - dotkniemy jednego - zapala się na następne. O ile są w zasięgu wzroku - jest spoko. Ale w większości - nie są. Trzeba szukać, plansza jest najeżona tymi działkami, a celowanie z torped jest zjebane po całości. Próba przerushowania tego poziomu niestety przyniosła rezultatu bo trzeba tych jebanych światełek szukać, a żeby ich szukać trzeba oczyścić okolice z działek co wiąże się z pierdolonym grazowaniem tych pocisków... Ufff...

Słowo jeszcze o sprawach technicznych. O ile grafika jest niezła i technicznie odpalenie gry w FullHD jest dziecinnie proste, o tyle nawalają inne rzeczy. O muzyce wspomniałem, o budowie poziomów też. Wspomniałem też o możliwości zawieszenia się, nie wyjaśniając co to tak na prawdę znaczy. Otóż może się to zdarzyć wszędzie, a najczęściej dzieje się przy przy rozwalonych elementach, dziurawych podłogach, zawalonych ścianach itd. Postać staje. Tyle. Możemy się kręcić, strzelać, jest odgłos skoku (tylko odgłos) i tyle. Nie możemy się ruszyć. Quick save + quick load nie pomaga. Trzeba wczytać wcześniejszy zapis lub autosave z początku etapu. A pod wodą ile razy musiałem przez to quick load robić... Wspomniałem też o systemie celowania. Doprawdy. Niektórzy przeciwnicy padają po serii w klatę, inni w nogę, inni jeszcze po headshocie. Ale zaraz obok nich stoją tacy co dostali headshot ze snajperki i stoją. Dostali drugi - dalej stroją. Trzeci - o dopiero padli. O granatach wspomniałem. Strzał z granatnika XM29 OICW centralnie w przeciwnika. Nic, strzela do nas jak opętany. Drugi - nic. Trzeci. Nic. Chuj, seria na klatę - padł. Cool. Tylko straciliśmy 80 ptk pancerza i dodatkowe 60 zdrowia.

Czas na podsumowanie tej ściany tekstu. Chaser nie jest złą grą. Historia na początku zachęcała. Poziom trudności dało się przeboleć, po zaleczeniu Castlevanii Dracula X na jednym życiu na SNESie (Święta Madoko, miesiąc na to straciłem) mogę rzec, że Chaser to Easy Mode. Zapowiadało się naprawdę dobrze, a Steamowe oceny "Mostly Positive" zachęcały. Jednak czym dalej w grę, tym bardziej gra pokazywała swoje prawdziwe oblicze. Rozczarowanie mogę porównać do sytuacji, w której umawiasz się z ładną dziewczynką, a ona w sypialni podciąga sukienkę, by pokazać ci, że też ma kutasa. Niemniej jednak grałem. Aż doszedłem do poziomu pod wodą. Wówczas poczułem się jakby tego kutasa wsadziła mi w dupę. Gra mnie trollowała śmiejąc się bez przerwy. Ale nie dałem się. Ukończyłem ten podwodny koszmar po dwutygodniowej przerwie. Całą resztę modliłem się "Świeta Homuro zmiłuj się nad nami, niech to będzie ostatni poziom". Ale nie. Podwodny etap to dopiero połowa gry. Na całe szczęście jedyny tak irytujący. Doprawdy, przyznaję. Gra mi się z początku podobała. Bronie są niezłe. Różnorodność misji też... Ale to jednak nie to. Fabuła zachęcała... Zakończenie zaskakuje, ale przy tym nieco rozczarowuje. A szkoda.

Grze daję ★★☆☆☆ oraz oznajmiam, iż będzie to 35% w skali procentowej. Zazwyczaj nawet taką grę można polecić miłośnikom gatunku, jednak nie. Na Steamie w mini recenzji oznaczyłem grę jako Not Recomended. I tak też robię tutaj. Nie polecam nawet fanom FPSów. Przykro mi Chaser. Game Over...

No comments:

Post a Comment