2016-03-02

Przegrałeś z Kretasem #005 - Star Wars: Republic Commando

Druga Chwilozofia wciąż się pisze, więc jako weekly-dose postanowiłem wrzucić kolejną część Przegrałeś z Kretasem. By dowiedzieć się więcej o systemie oceniania zapraszam do tego wpisu.

☢ Caution ☢ Spoilers Ahead ☢

Damn, I don't believe it! I've lost count of my kills!


Title: Star Wars: Republic Commando
Genre: FPS
Developer: LucasArts
Publisher: LucasArts
Release date: 04.03.2005
Metascore: 78/100
Steam Score: Very Positive (3,183)
My Score: ★★★★★
Estimated lenght: ~15h

Nie jestem jakimś wielkim fanem Star Wars co wspominałem przy wcześniejszym Star Wars: Empire at War. Niemniej jednak i w tym uniwersum są gry, do których lubię wracać. Empire at War opisywałem ostatnio, teraz zamierzam opisać inna grę, będąca FPSem osadzonym w czasie Wojny Klonów. Mowa to u Star Wars: Republic Commando do którego mam sentyment również z powodu drugiego rozdziału, ale o tym wspomnę później. Ruszamy, Deltas!

Do historii wprowadza nas seria częściowo interaktywnych sekwencji z naszych "narodzin" na oceanicznej planecie Kamino. Niedługo potem zostajemy zapoznani z naszym oddziałem i - samotnie rzuceni do walki - na planetę Geonosis. Kolejnym etapem jest infiltracja statku klasy Acclamator o jakże miłej nazwie - Prosecutor. Ostatecznie trafiamy na sam Kashyyyk gdzie gówno trafia w wentylator.

Ogółem mówiąc wcielamy się komandosa RC-1138 zwanego w skrócie Boss lub 38. Jesteśmy klonem łowcy nagród - Jango Fetta. Niedługo po rozpoczęciu poznajemy nasz oddział. Są to kolejno RC-1262 (Scorch lub 62), RC-1207 (Sev lub 07) i RC-1140 (Fixer albo 40). Scorch to wesołek od demolki, Sev to rzucający sarkazmami sniper-sadysta natomiast Fixer to poważny, małomówny technik. Wszyscy również są klonami Jango Fetta, ale każdy z nich ma swoją, unikalną osobowość. W większości gry biegamy w takim składzie i to my jesteśmy dowódcą tego kurnika.

Zaczynamy od zrzutu na Geonosis podczas Zero Hour wojny klonów. Dzieje się to mniej więcej pod koniec filmu. Naszym celem jest zebranie do kupy całego Delta Squad, następnie zniszczenie fabryki droidów, elminacja dowódcy Sun Fac'a, a na koniec zdobycie kodów startowych dzięki którym będzie można uniemożliwić separatystom opuszczenie powierzchni. W następnym rozdziale, toczącym się rok po rozpoczęciu Wojny Klonów, trafiamy na Prosecutora - Statek klasy Acclamator, na którym kiedyś stacjonował Delta Squad, a który przestał odpowiadać. W tej misji - zwłaszcza na początku - biegamy sami, gdyż Delta Squad wchodzi do statku w czterech różnych miejscach. Powoli poznajemy co stało się z z załogą, a początek misji przypomina bardziej horror niźli starne warsy. Na samym końcu bronimy się przed inwazja separatystów na pełną skalę. Ostatni rozdział rzuca nas na planetę Kashyyyk już nawet nie tyle przed zakończeniem wojny - co niedługo przed wprowadzeniem w życie Rozkazu 66. Na Kashyyyku asystujemy Wookiee w walce z separatystami jak i poznanymi na Prosecutorze - Trandoshanami. Ostateczna walka ma miejsce w Cytadeli skąd ostrzeliwujemy niszczyciel separatystów. Niestety Sev został zaatakowany podczas powrotu do grupy, i choć chcemy go ratować - dowództwo (w tym sam Yoda) każde nam go zostawić.

Rzeczą, której brakuje wielu grom, to może nie tyle interakcja z postaciami co nawiązywanie pewnej więzi z postaciami. Trudno nie lubić takiego sidekicka jak Alyx w HλLF-LIFE². Z samych protagonistów - np. Serious Sama z serii Serious Sam. Grając w Republic Commando jakoś nie odczuwałem więzi z 38, w którego rolę się wcielamy, jednak z resztą Delta Squad - już tak. Wspomniany 62 rzuca żartami i sucharami, na które 07 potrafi odpowiedzieć niezła ripostą. 40 najczęściej ucisza obu kompanów. Wygląd komandosów przypomina nieco wygląd klonów znanych z filmu, jest jednak nieco inny. Posiadają oni lepsze pancerze, lepsze uzbrojenie, lepszy trening i pracują w małych - czteroosobowych grupach. Komandosów rozpoznajemy po kolorze pancerza. 07 jest czerwony, 62 żółty, a 40 zielony. Nasz kombinezon, jeśli wierzyć okładce jest pomarańczowy. Ciekawostką jest też, to jak widzimy. Otóż jak widać na okładce gry widać, że hełmy mają wizjery w kształcie litery T. Jeśli mamy w opcjach włączoną odpowiednia opcję (Helmet) to świat gry będziemy obserwować przez hełm. Poniższy screen przedstawia po lewej widok przez hełm, a po prawej bez.
Jak widać są pewne różnice w rozlokowaniu elementów HUDu. Nie ma to większego wpływu na rozgrywkę, uważam jednak, że granie z włączonym hełmem nadaje grze swego rodzaju realizmu. Dodatkowo - nieważne czy gramy z hełmem czy bez - gdy na naszej masce rozpaćka się smar, kwas czy choćby napada deszcz, przez ekran przesunie się promień czyszczący widok. Fajny bajer. Misje niby są tylko trzy, ale za to przewijają się przez nie prócz oczywiście przecinków - inne klony - te "gorsze modele". Zazwyczaj witają nas tekstem w stylu "Oh, it's a commando!". Czasem trafiają się Wookiee (ci, to tylko na Kashyyyk). Zwykłe klony są niczym innym jak mięsem armatnim, choć jak się postaramy - uda nam się kilka ocalić (co nie ma żadnego wpływu na fabułę).

Nasze dzielne komandosy nie w zasadzie nie mogą zginąć. Gdy ich (lub nasze) HP spadnie do zera padają na ziemię nie przytomni. Wówczas możemy sami podbiec do nich lub - jak nam się nie chce lub jesteśmy zajęci mordowaniem robotów - wysłać kogoś z naszej drużyny by ten, używając defibrylatora postawił naszego towarzysza na nogi. Również - gdy nam brakło HP i leżymy możemy zdecydować co dalej. Kazać komandosom wykonywać powierzone rozkazy, kazać się natychmiast uratować lub wczytać zapisany stan gry. I tu wychodzi mały zgrzyt. Otóż nasi komandosi to kompletni idioci. Albo gęsiego będą pchali się pod ogień wieżyczek ginąć w czasie próby podniesienia nas, albo będą strzelać co chwilę dając się otoczyć. Na szczęście zdarzyło mi się to może 2 na 15 przypadków. Dodatkowo Scorch ma swój cytat odnośnie naszego powalenia i brzmi on: "Can you die later, sir? It just isn't a good time now." Mówię nie mogą zginąć... Ano mogą. Chroni nas tarcza. Gdy nikt do nas nie strzela - ta się ładuje. Dopiero po jej rozładowaniu schodzi nam energia. Energie można naładować w stacji z płynem bactca. Energię, swoją jak i pozostałych komandosów należy obserwować i w miarę możliwości kazać się leczyć, bo gdy cała czwórka komandosów pada gra się kończy, a my słyszymy coś w stylu "Detla Squad? Delta Squad! ... I think we just lost Delta Squad..." lub "38, I'm reading low vital on your squad....". W kwestii dubbingu gra jest świetna. Aktorzy grający poszczególne postacie - spisali się na medal. W rolę Clone Advisora oraz Delta 40 wcielił się Adrew Chaikin znany z całej masy gier w tym z uniwersum Star Wars. Dodatkowo, The Walking Dead, American McGee's Alice. Głos Delta 62 to Raphael Sbarge. Independence Day, Pearl Harbor czy choćby Kaidan Alenko w Mass Effect. Sev czyli Delta 07 to głos Jonathana Davida Cooka. Znany między innymi z Star Wars: Galactic Battlefront 2, Star Craft 2: Wings of Liberty czy też Baldur's Gate II: Shadows of Amn. Ostatni - zarazem najważniejszy głos w całej grze - my - czyli Detla 38 to nikt inny jak ... Tak! Temuera Morrison! Aktora przedstawiać chyba nie muszę. A jeśli jednak - Jango Fett/Cody w Star Wars.

Jak wygląda gra w kwestii Motion Capture ? Tak jak powinna. Komandosi nigdy nie biegają prosto. Zachowują się jak prawdziwi komandosi. Kucają, skradają się. Mamy też możliwość wykonania wejścia do pomieszczenia z hukiem. Wówczas jeden z komandosów podkłada ładunek, drugi chowa się za rogiem, trzeci kuca by wrzucić granat i po wybuchu dopiero wbiegają do pomieszczenia. Wygląda bardzo realnie. AI trochę szwankuje, ale mimo to przez większość czasu nasze komandosy nie dość, że dają radę, to jeszcze zabijają wrogów. Jak zabijają wroga w zwarciu to możemy liczyć na jakąś ładną animację podrzynania gardła czy skręcania karku. Również jak przeciwnik leży martwy na ziemi, a nie ma innych wrogów w pobliżu, czasem Sev podchodzi do niego i bliska strzela mu w głowę rzucając cytatem w stylu "Now, it's extra dead". W ogóle, kocie ruchy naszych komandosów są zasługą niejakiego Joe Bacciocco, szkoleniowca Spec Ops z trzydziestoletnim stażem. Gra zawiera nawet film pokazujący jak uczył animatorów wyważania drzwi, poruszania się jak komandos czy choćby takich rzeczy jak odbijanie zakładników i wyjmowanie broni. Realizm na maxa. Smaczkiem jest możliwość znalezienia miecza świetlnego, ale niestety zabrać go ze sobą nie możemy...

W kwestii uzbrojenia nie jest źle, choć zależy jak na to patrzeć. Broni mamy w teorii trzy. Są podręczny pistolet DC-15 - nieograniczona ilość amunicji, ale musi się chwilę ładować po wstrzelaniu baterii. Dalej - DC-17. Blasterowy Karabin sił republiki. Trzecią bron możemy zebrać od zabitych wrogów. Każda kolejna zastępuje poprzednią. Przy samym DC-17 chciałbym się zatrzymać. Jest to karabin blasterowy... Ale możemy podpiąć pod niego rozszerzenie snajperskie (ulubiona broń 07) czy też rozszerzenie przeciwpancerne które przerabia DC-17 na granatnik (ulubiona opcja 62). Trzecia broń to właściwie do nam wpadnie w rękę. Może to być laser z Geonosis, shotgun od Trandoshan lub np. kusza Wookiee. Do kompletu są granaty - a te występują w czterech typach: zaczepne (frag), błyskowohukowe (flash), elektryczne (shock) i... Te ostatnie to właściwie nie wiem co robią. Dopełnieniem całością są wibroostrza umieszczone w naszej rękawicy dzięki, którym możemy eliminować wrogów w zwarciu.

Przeciwnicy, którym będziemy kopać tyłki, to głównie dwa typy - Trandoshan oraz Separatyści (dokładniej - Federacja Handlowa). Możemy zatem spodziewać się mięsa armatniego w postaci setek droidów, kilkudziesięciu ciężkich droidów bojowych czy nawet super droidów bojowych (dla niewiedzących, to te które się toczą i wyglądają jak pająki). U Trandoshan spotkamy zarówno małe jaszczuropodobne stwory, jak i duże jaszczury, a na Geonosis - masę latającego robactwa. Z rzeczy neutralnych wyliczyć mogę romby na kółkach (nie wiem jak się to zwało i co robiło (jeździło między innymi po gwieździe śmierci)), spotykanie na Prosecutorze jak i również tam spotykanie roboty klasy podobnej do R2-D2. Ciekawostkom jest, że przeciwnikom możemy odstrzelić lub zniszczyć konkretną część ciała. Np. odstrzelenie zwykłemu doridowi głowy spowoduje, że przez chwile jeszcze, będzie stał w miejscu i strzelał na oślep jak w filmie.

Słowo jeszcze o sterowaniu naszym oddziałem. Sterowanie uproszczone zostało do minimum do pięciu klawiszy. Są to F1-F4 (tu mamy takie rozkazy jak Search & Destroy, Form up czy Hold Position). Ostatnim klawiszem jest F. Jego działanie zależne jest od sytuacji i podświetlonego obiektu. Podświetlamy stację bacta - nasze komandosy - jeśli są ranni - pobiegną z niej skorzystać. Podświetlamy komputer - ktoś pobiegnie go hackować. Podświetlamy ścianę - ktoś pobiegnie podłożyć ładunek wybuchowy. Jeśli stoimy dostatecznie blisko takiego obiektu - przytrzymanie F pozwoli nam zająć się tą czynnością.

Opisałem chyba wszystko więc może teraz słowo o technikaliach. Gra śmiga na Unreal Engine 2. Zapewnia to ładną grafikę, choć niestety o HD możemy zapomnieć. Niby można w ini engine pogrzebać, ale to nie to samo. Jak na grę z 2005 jest ładnie. Gra nawet ma klimat starnych warsów. Na Geonosis biegamy po lokacjach na których cały czas coś się dzieje. Łażą roboty, biegają klony, lata statki. Wojna. Na Prosecutorze jest szaro, mrocznie, ciasno. Kashyyyk to jeszcze inna para kaloszy. Masa Wookiee, nieco duże obiekty. Muzycznie gra też wykonana jest poprawnie. Trwający około pół godziny soundtrack leci sobie w tle i nie przeszkadza choć też dupy nie urywa. Kompozytorem muzyki jest Jesse Harlin. Jako ciekawostkę, mogę zaliczyć fakt, że jest to do tej pory jedyna gra z uniwersum Star Wars, która NIE MA charakterystycznego początku ze scrollowanymi napisami i muzyką Johna Williamsa. Ba, nie ma nawet słynnego "A long time ago in a galaxy far, far away...". O trybie multiplayer wypowiedzieć się nie mogę z racji wyłączenia GameSpy.

Jeszcze słowo o plusach i minusach. Z minusów niestety słabe AI naszego oddziału. Czasem potrafią zawiesić się na ścianie. Melee ma szanse ich "odwiesić", ale też nie zawsze to działa. Dodatkowo zbyt duże obrażenia zadane naszemu oddziałowi - zwracają go przeciwko nam. Prócz tego postacie czasem się blokują i gdy np. każemy im iść się leczyć to stwierdzają ze po prostu nie mogą teraz. Drugim i zarazem ostatnim minusem jest poziom trudności. Ciężkie droidy bojowe w pojedynkę potrafią wybić nasz oddział przez głupotę AI, a zobaczmy misję, w której mamy pięć minut czasu, dwie biegniemy, jedna hackujemy komputer. 30 sekund uciekamy. W czasie tego hackowania atakują nas zarówno zwykłe droidy, jak i spora ilość ciężkich, a także super droidy. Nie jest ciekawie. Niby można kazać naszym wojakom schować się, ale na dłuższą mete i ta opcja jest chuja warta. W zasadzie zakończenie dwóch pierwszych kampanii to nie spacerek po parku. W zasadzie tyle minusów. Z plusów - prostota sterowania, ciekawe misje, możliwość bycia komandosem, AI które w nie dość, że pomaga, to jeszcze coś zabije, humor, ciekawe uzbrojenie, realizm i świetny voice acting.

Star Wars: Republic Commando to konieczny must play dla fanów gwiezdnych wojen. Dla fanów FPS - pozycja na którą warto rzucić okiem. Gra dostaje ode mnie ★★★★★ i 80% score, a także Hunterski Seal of Approval. Ci co jeszcze nie próbowali tej gry - wykonać. Ci co już styczność mieli - rozpocząć Rozkaz 66. Command out!

No comments:

Post a Comment